Dedykuję ten rozdział AnnMari :** i Kindze:**. Zapraszam!!!:)
Wstałam rano,
ubrałam się w czerwoną koszulę w kratkę, do tego założyłam
czarną spódnicę i czarne szpilki. Delikatnie się pomalowałam i
przeczesałam włosy. Spakowałam potrzebne mi dziś rzeczy; miałam
dziś: eliksiry, transmutacje, obronę przed czarną magią i
numerologię. Kiedy już się spakowałam poszłam do Wielkiej Sali
na śniadanie.
Przez
całą drogę nic się nie wydarzyło, niektóre obrazy nawet jeszcze
spały. Kiedy dotarłam już na miejsce, zauważyłam Blaise`a
Zabinniego. Pomyślałam, że Malfoy jeszcze śpi. Dlaczego ja w
ogóle o nim myślę?! Widziałam jak Zabinni podchodzi do mnie. O
rany zaczyna się!
- Cześć,
Hermiono, możemy porozmawiać? Daj mi chwilkę - widać było, że
mu zależy, dlatego się zgodziłam.
- No możemy,
o co chodzi?
- Chcę Cię
przeprosić, tylko tak szczerze. Wiesz, wojna ludzi zmieniła. Mnie i
Draco również, choć może to być ciężkie do uwierzenia. Ginny
także przeprosiłem, może nie wybaczyła mi od razu i zapewne dalej
ma do mnie urazę, ale myślę, że będzie dobrze. Hermiono? -
stałam jak by mnie zaczarowali, Zabinni i Malfoy naglę się chcą
pogodzić, ciekawe...
- Dobra,
słuchaj. Powiedzmy, że Ci wybaczyłam, ale nie myśl, że od razu
zostaniemy przyjaciółmi.
- Dobrze,
Hermiono. Dziękuję Ci z całego serca - uściskał mnie i odszedł
kiedy akurat do sali wszedł Malfoy. Postanowiłam go zignorować.
Za chwilę
przyszli także Ron i Harry, Ginny pewnie jeszcze spała. Harry z
Ronem byli moimi najlepszymi przyjaciółmi, chociaż przez ostatnie
wakacje jakoś mamy mało wspólnych tematów. Rozmawiamy, ale to już
nie to. Ja się zmieniłam, oni zresztą też, w głowach mieli
Quidditch, a mnie to nie interesowało. Miałam swoje plany,
marzenia. Zrobiłam się bardziej imprezowiczką, ale nie
zaniedbywałam swoich obowiązków, na lekcjach byłam prawie tą
samą Hermioną. Prawie, bo jak coś mi nie wyszło albo nie umiałam,
już się tak tym nie przejmowałam.
Pierwsze
dziś są eliksiry ze Sluthornem, staruszek jest bardzo dobrym
nauczycielem. A eliksiry mamy ze Slytherinem, cudnie...
Nagle ktoś
wyciągnął mnie z tych rozmyślań, był to Ron.
- Hermi,
masz ochotę na spacer po błoniach po lekcjach?
- Ron
przepraszam Cię, ale dziś nie mogę - kiedy Ron już się miał
dopytywać dlaczego, po co i tak dalej, przyszła moja zbawicielka,
Ginny.
-Hej
Kochani! Hermiono możemy porozmawiać? - domyśliłam się o co
chodzi. Spojrzałam na stół Ślizgonów i zobaczyłam jak Zabinni i
Malfoy patrzą się na nas jakoś tak dziwnie.
- Tak,
pewnie Ginny, chodź.
Przy stole Ślizgonów :
- Smoku,
podszedłem dziś do Hermiony, tak jakby mi przebaczyła.
Powiedziała, że nie zostaniemy od razu przyjaciółmi, ale wybacza.
- Super, a
mi nie chce, ale ja głupi byłem. Diable myślisz, że mi wybaczy?
- Stary, jak
Ruda i Hermiona mi wybaczyły to Tobie też.
- Diable...
bo ja, to znaczy. O rany! Granger mi się podoba!
- A komu
nie? Wyładniała nie na żarty, ale ja i tak wolę Ginny.
- Jak to
"komu nie"?!
- No Smoku,
nie widzisz jak Ci wszyscy faceci się na Nią patrzą? To samo jest
z Rudą. Zmieniły się i to nie tylko my to zauważyliśmy.
- Eh, no
dobra. Nie wiem jak to zrobię, ale muszę ją zdobyć, tylko nie tak
jak te inne. Czuję, że z Hermioną to będzie coś więcej. Co się
ze mną stało, powiedz? Jeszcze rok temu w życiu bym się do Niej
nie zbliżył i..
- Dobra, daj
spokój... na razie muszą nam zaufać, a potem się zobaczy.
- No dobra,
chodź. Pierwsze eliksiry z Gryfonami.
U
Hermiony i Ginny:
- No bo
widzisz, Blaise Zabinni mnie przeprosił i ja mu wybaczyłam...
- Ginny, ale
mnie też, i także mu przebaczyłam.
- A co z
Malfoyem? - no co z nim, czemu się o niego tak wypytuję...
- Nic,
powiedziałam mu, że się zastanowię, Gin chodźmy już na lekcje,
bo się spóźnimy!
- Dobrze
Hermiono, ale pamiętaj, że każdy zasługuję na drugą szansę.
Trzymaj się! - Ginny poszła, a ja skierowałam się do sali
eliksirów.
W lochach
nie było tak ponuro jak za czasów Snape`a, było bardziej
przytulnie, ale i tak nie lubiłam tu przebywać.
Niedaleko
zauważyłam grupkę Ślizgonów i Gryfonów. Przyszedł nauczyciel i
zaprosił nas do środka.
-Witajcie Kochani, dziś będziemy
przyrządzać eliksir śmierci, podzielicie się na grupy, ale nie
takie zwyczajne - zaczął wymieniać kiedy nagle usłyszałam -
Hermiona, Draco, Blaise razem, bez dyskusji Pani Granger!
No tak
zobaczył moją minę, eh... Wzięłam swoje książki i podeszłam
do ich stołu.
- Witaj
Hermiono - powiedział Draco.
- Ta, cześć.
Zaczynajmy. Blaise? Masz listę składników? - tak, powiedziałam do
niego po imieniu i co z tego? Patrzą się na mnie jak bym była
jakimś niestworzonym zwierzęciem.
- Yyy, tak
mamy, to ja pójdę - Blaise poszedł a ja zostałam sama z Mafoyem.
- Możemy
porozmawiać?
- Teraz?
Malfoy teraz jest lekcja i zajmij się nią. Chcesz porozmawiać
przyjdź na błonia o 19.00
- Dobrze.
Ładnie Ci w tym stroju wiesz? - patrzył na mnie tym swoim wzrokiem
i uśmiechał się, jakby chciał mnie zauroczyć.
- No jestem,
możemy przyrządzać.
Całą
godzinę się nie odzywałam, widziałam ich wzrok na sobie, ale
olewałam to. Pod koniec lekcji zaniosłam fiolkę nauczycielowi,
podziękowałam chłopakom za pracę i poszłam na kolejne lekcje,
które minęły dość szybko. Na obiedzie nic się nie działo. Ron
z Harrym rozmawiali o zbliżającym się meczu, a ja plotkowałam z
Ginny i czułam na sobie wzrok blondyna. Oczywiście powiedziałam
Ginny o spotkaniu z Draco, na co się ucieszyła. Ginny twierdziła,
że nawet byśmy do siebie pasowali. Pff! Przekonała mnie, żeby dać
mu szanse, przynajmniej spróbuję. Zbliżała się 19.00, poszłam
więc do dormitorium, aby się przebrać. Założyłam spodenki,
białą koszulę i szal. Skierowałam się na błonia, gdzie było
pełno zboża. Kochałam to miejsce! Wiedząc, że jestem sama,
zaczęłam tańczyć i śpiewać:
"Nikt
nie widzi , nikt nie wie.
Jesteśmy sekretem, który nie może wyjść na jaw.
Tak to jest , tak to działa,
Daleko od innych, bliżej siebie.
W świetle dziennym. w świetle dziennym,
kiedy słońce świeci.
Późną nocą , późną nocą,
Kiedy księżyc oślepia.
W oczach. oczach,
Jak gwiazdy w ukryciu.
Ty i ja spalimy się.
Na zawsze razem,
To nigdy się nie zmieni.
Nikt nie widzi , nikt nie wie.
Jesteśmy sekretem , który nie może wyjść na jaw.
Tak to jest, tak to działa,
Daleko od innych, bliżej siebie.
Wtedy jesteśmy odkryci,okryci,okryci..
Wtedy jesteśmy odkryci,okryci,okryci.."
Śpiewając, nie wiedziała, że pewien blondyn ją obserwuje.
- Jesteś
jeszcze piękniejsza niż myślałem.
- O rany,
ale mnie przestraszyłeś! - podszedł do mnie za blisko, widziałam
dobrze jego piękne oczy. Nic nie poradzę, że lubię
niebieskookich!
- Chciałeś
porozmawiać?
- Tak, chce
wiedzieć czy mi wybaczysz. Wiesz, moi rodzice kazali mi takim być,
tak mnie wychowywali, wpajali mi kto jest lepszy, kto nie. Teraz
wiem, że popełniłem wielki błąd. Odkąd są w Azkabanie mogę
robić co chcę, a pierwszą rzeczą jaką chce zmienić to relację
z Tobą. Hermiono proszę....
- No dobrze,
ale... - nie dokończyłam. Podniósł mnie zaczęliśmy się kręcić
w kółko i się śmiać,widać było, że jest szczęśliwy. Może
faktycznie wojna zmieniła i jego? Kiedy już mnie postawił
przewróciłam się na niego. Spojrzeliśmy sobie w oczy i....
CDN...
Witajcie Kochani:)) Mam nadzieję, że ilość błędów ograniczyła się do minimum. Staram się coraz dłuższe rozdziały pisać. Mam nadzieję, że zaczniecie komentować. Buziaki:****<33
Jestem pełna podziwu i trzymam kciuki aby wena Cię nie opuściła:* rozdział boski tak jak i całe opowiadanie :)
OdpowiedzUsuńsuper rozdział świetnie piszesz:)
OdpowiedzUsuń